Zaginiona na Manaslu skialpinistka, Hilaree Nelson, nie żyje. Pomimo niekorzystnych dla akcji poszukiwawczej warunków, odnaleziono ciało Amerykanki. Jak się okazało, narciarkę pokonała lawina.
Hilaree Nelson, amerykańska skialpinistka, 26 września zjeżdżała ze szczytu Manaslu na nartach. Postanowiła tego dokonać wraz ze swoim partnerem Jimem Morrisonem. Mężczyzna zjeżdżał przed nią. W ostatniej swojej relacji przedstawił wydarzenia z tego pechowego dnia. Nelson ponoć rozpoczęła zjazd, dopiero gdy on pokonał już kilka zakrętów. Zaraz po jej starcie rozpoczęła się lawina, która powaliła ją i pociągnęła. Morrison rozglądał się za partnerką, ale nie mógł jej zlokalizować. Wcześniej, kiedy dotarł do bazy 3 mówił, że wpadła do szczeliny i nie ma z nią kontaktu.
Akcja poszukiwawcza była utrudniona ze względu na warunki atmosferyczne. Zespól ratunkowy dlatego, nie mógł wyruszyć od razu. Kiedy po dwóch dniach, odnaleźli ciało, znajdowało się ono na wysokości 8163 metrów.
Hilaree Nelson w tym roku, w grudniu, obchodziłaby swoje 50. urodziny. Była doświadczoną skialpinistką. Miała na swoim koncie liczne sukcesy. Wraz ze swoim partnerem, w 2018 roku, jako pierwsi zjechali na nartach z Mount Lhotse. Jest też pierwszą kobietą, która w ciągu jednej doby zdobyła Lhotse i Mount Everest. Jak podała BBC, w akcji poszukiwawczej, jak i w odzyskaniu ciała brał udział również jej partner.