4. rocznica tragedii na Giewoncie

https://pixabay.com/pl/photos/tatry-szczyt-g%C3%B3ry-krajobraz-1580351/

Cztery lata temu na Giewoncie podczas burzy zginęło 5 osób, rannych zostało 157. To miało być miłe popołudnie dla tych osób. Zamieniło się w tragedię. Wydarzenie obrazuje, jak zmienna potrafi być sytuacja w górach i jak potrafią być one nieobliczalne, a przede wszystkim to, że nie należy bagatelizować pierwszych oznak ewentualnego zagrożenia.

Dyskusja nad tym, kto był winien tej tragedii trwała dość długo po niej. Ratownicy TOPR podali wówczas, że pół godziny przed tym krytycznym wydarzeniem słychać było grzmoty. Mimo to turyści nie zawrócili i trzymając się metalowych łańcuchów, nadal wspinali się na Giewont, na którym już od 1901 roku stoi metalowy krzyż. Można było więc przypuszczać, że będzie on ściągał pioruny. Tym bardziej że grzmoty słychać już było około 13.00, a burzowe chmury zaczęły nadciągać ponad godzinę wcześniej. Mimo tych pierwszych oznak pogarszającej się pogody, turyści nie zawrócili. Szli dalej na szczyt, korzystając z metalowych zabezpieczeń.

22 sierpnia 2019 roku na szczycie góry (1894 m n.p.m.) podczas burzy zginęło 4 Polaków. Ofiarami były dwie młode kobiety i dwójka dziesięciolatków. Zginęli oni na skutek uderzenia pioruna. Oprócz tego 157 osób zostało poszkodowanych na skutek porażenia pioruna, poparzeń, uderzeń odłamami skalnymi, upadków. Po słowackiej stronie Tatr trzy godziny później zginął też Czech, którego piorun odrzucił tak, że spadł z wysokości, która nie pozwoliła mi na przeżycie.

Pierwsze doniesienia o burzy i poszkodowanych zaczęły spływać kilka minut po 13. Ostatnie osoby ewakuowano po 18. W akcji ratunkowej wzięło dział 180 ratowników. 80. z nich było ratownikami Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. W Zakopanem ogłoszono żałobę.

Booking.com