Jeśli wybierasz się w góry, zapewne zdajesz sobie sprawę z tego, że jednym z elementów Twojego ekwipunku musi być żywność. Powstaje zatem pytanie, co jeść w górach, aby nie głodować, posiłki były pełnowartościowe, a jednocześnie dużo nie nosić.
Nasi dziadkowie i rodzice na wędrówki po dzikim terenie, najczęściej zabierali konserwy z puszkami. Dość popularna była wówczas tak zwana „Turystyczna”, którą otwierało się scyzorykiem, aby zaraz potem jeść nim zawartość puszki. Na jednodniowych zaś wyprawach królowały kanapki z jajkiem, mielonym lub schabowym. W ręku była zwyczajna (o ile nie zepsuła się po drodze) i obowiązkowo pomidor zjadany jak jabłko. W końcu porcja witamin zawartych w warzywach też musiała być. Pito zaś najczęściej wodę z menażek lub kompot domowej roboty, ugotowany przed wyjściem z domu i przelany do bidonów lub butelek. Oczywiście, jeśli zdążył ostygnąć. Tak przygotowani, nasi przodkowie wyruszali w dalszą wędrówkę. Jak jest dziś?
Czasy chleba z masłem i jajkiem oraz owocowego kompotu odeszły już do lamusa. Choć trzeba przyznać, że kanapki z kotletami nadal są modne wśród wędrowców amatorów. Co do kompotu, nie jest to praktyczne rozwiązanie. Przede wszystkim latem, kiedy wysokie temperatury powodują szybkie psucie się napoju. Dodatkowo jest to duża dawka węglowodanów prostych, które mają zgubne działanie podczas wysiłku fizycznego. Taki cukier szybko podnosi poziom glukozy we krwi, ale jeszcze szybciej potem on spada. Dlatego najpierw rozpiera nas energia, potem robimy się senni, aby na końcu poczuć duże uczucie głodu i rozdrażnienia. Warto też wziąć pod uwagę, że po słodkich napojach jeszcze bardziej chce się nam pić.
Co zatem jeść w górach? Na co zwrócić uwagę planując posiłki? Przede wszystkim należy pamiętać o odpowiedniej kaloryczności żywności zabieranej w góry. Przyjmując, że posiadamy prawidłową masę ciała (BMI = 18.5 – 24,9), dobowe zapotrzebowanie kaloryczne wynosi średnio 1600- 2000 kcal, a przy wysiłku fizycznym 2400-2500 kcal. Dla przykładu dwie suche kromki chleba to 130 kcal, a kotlet schabowy w panierce to średnio 410 kcal. Razem dają nam 540 kcal. Przeliczając pożywne śniadanie, które zjadamy przed wyjściem w góry i dość sytą obiadokolację, którą zjemy wieczorem, po powrocie z wędrówki, to możemy wziąć nie więcej niż trzy takie kanapki ze sobą, na cały dzień. Przy założeniu, że będziemy pić tylko czystą wodę i nie zjemy żadnych przekąsek.
Jest też inna możliwość. Dodatkową jej zaletą jest zajmowanie mało miejsca w plecaku. To przekąski i liofilizaty. Żywność liofilizowana to produkty pełnowartościowe. Posiadają wszystkie niezbędne składniki odżywcze. Są to gotowe posiłki, które poddaje się procesowi odwodnienia w niskich temperaturach. Dzięki temu uzyskujemy pożywne dania wyłącznie poprzez zalanie danego proszku wrzącą wodą. Jest to idealne rozwiązanie w przypadku, gdy nasz górski trekking ma trwać kilka dni. Przy wyprawach jednodniowych kłopotliwe może być zabieranie ze sobą kuchenki turystycznej. Ewentualnie można wziąć wrzątek w dobrej jakości termosie lub po prostu nalanej w nim domowej zupy (np. krem lub rosół) gotowanej na mięsnym wywarze. Żywność liofilizowana ma niestety tą wadę, że nie jest zbytnio smaczna. Jest nijaka. Warto zatem mieć przy sobie kilka przypraw, aby poprawić smak naszego dania.
Zarówno podczas wędrówek jednodniowych, jak i kilkudniowych powinniśmy mieć ze sobą przekąski. To one są głównym źródłem węglowodanów, zazwyczaj prostych. Jako przekąska są one wskazane, ale nie jako główny posiłek, o czym pisaliśmy na początku tekstu. Zalecane jest wybieranie batonów wysokoenergetycznych i wysokobiałkowych. Takie połączenie pozwala na szybkie podniesienie poziomu glukozy we krwi (węglowodany) i utrzymanie go na stałym poziomie przez pewien czas (białko). Warto też spakować proteinowe drinki. Uwaga! Nie należy przekraczać dobowej dawki białka. U osób aktywnych fizycznie wynosi ona od 1,2 do 1,8 g białka na 1 kg masy ciała.
Niektórzy wędrowcy polecają zabieranie ze sobą czekolady. Pod kątem żywienia jest to dość dobra opcja, aczkolwiek całkowicie niepraktyczna latem. W wysokich temperaturach czekolada się topi. Rozwiązaniem może być więc ta sprzedawana w tubkach, podobnie jak musy owocowe. Te są wskazane podczas wędrówek, gdyż są źródłem witamin. Podobnie jak całe owoce. W tym przypadku najlepsze są mandarynki, jabłka, gruszki, banany. Można je zabrać również w formie suszonej, np. chipsy jabłkowe. Dodatkowo warto mieć przy sobie orzechy, rodzynki i bakalie. Pieczywo zaś idealnie zastępuje się waflami ryżowymi, macą itp. Zamiast kiełbasy żywieckiej sprawdzają się suszone kabanosy.
W przypadku wędrówek kilkudniowych dobrze jest też sprawdzić, czy na szlakach nie ma schronisk, w których można zjeść ciepły i syty posiłek.
W plecaku nie może też zabraknąć wody mineralnej i smoothie. Pierwsza, jeśli jest wysoko mineralizowana, jest dodatkowym źródłem uzupełniającym w organizmie niezbędne pierwiastki. Smothie zaś to dodatkowa porcja witamin, czyli owoców. Zawiera ono tylko naturalne cukry, nie jest sztucznie dosładzane, jak większość soków. Jest też dość gęste i pożywne może więc stanowić wartościową przekąskę. Odradzana jest zaś kawa i czarna herbata. Są one moczopędne oraz wypłukują z organizmu potas i magnez.
Można pić też wodę z górskich źródeł, aczkolwiek warto posiadać uzdatniacze wody. Oczywiście znajdą się wędrowcy, którzy zakwestionują ich potrzebę, aczkolwiek każdy organizm jest inny. Jednym dana bakteria z wody nie zaszkodzi, inny będzie miał przez nią kłopoty żołądkowe. Tych lepiej unikać na szlaku.
Warto też pamiętać, że zapotrzebowanie na płyny podczas trekkingu jest dwa razy większe niż na co dzień. Nie należy ograniczać ich przyjmowania ze względu na ewentualne zwiększone potrzeby korzystania z toalety. Przez skórę, wraz z potem, podczas całodziennej wędrówki, traci się około 2 litrów wody. Zatem minimalna ilość przyjmowanych płynów powinna wynosić około 3,5 do 4 litrów.