Mówią o niej, że jest zanikająca wsią. Nic dziwnego, skoro stoją tu tylko cztery domy. Dawniej jednak była to dość chętnie zasiedlana osada, a to ze względu na kopalnię srebra, które tu wydobywano. Niestety, od II wojny światowej, wieś zaczęła się wyludniać.
Tak jak, wspomnieliśmy we wstępie do dziś przetrwały już tylko cztery gospodarstwa domowe. Miejscowość jednak ma potencjał, choćby ze względu na swe górskie położenie. Najniższa część wsi leży na wysokości 660 m n.p.m. a najwyższa 770 m n.p.m., w Masywie Śnieżnika. To idealne warunki na uprawianie sportów zimowych. Wykorzystała to Królewna Marianna Oriańska, kiedy była właścicielką tej ziemi. Niestety, po wojnie to zatracono. Być może dlatego, że głównie skupiano się, aby odtworzyć wydobycie rud w tym miejscu. Najpierw miedzi, ołowiu, żelaza, potem uranu. Niestety, z marnym skutkiem. Stare sztolnie, które dziś są siedliskiem nietoperzy mogłyby również uchodzić za dość ciekawą atrakcję turystyczną. Wprawdzie nie wiadomo w jakim dokładnie są stanie, ale remont odcinków najlepiej zachowanych i nie zagrażających bezpieczeństwu, z pewnością by przyciągnął do wsi niejednego wędrowca.
To co dziś zachęca turystów do odwiedzenia Janowej Góry, to zapomniany XVIII-wieczny kościół św. Jana Nepomucena. Na początku była to drewniana kaplica, jednak za czasów Marianny Oriańskiej stanęła tu murowana, późnobarokowa świątynia, którą otaczał dziś zapomniany już cmentarz. Obecnie patrząc na zewnętrzną fasadę budowli, ma się wrażenie, że w tym miejscu straszy. Wewnątrz nie ma już nic, co świadczyłoby o tym, że niegdyś był to kościół. Nic oprócz ostałej, metalowej, figury Jezusa powieszonej nad dawnym ołtarzem. To jedyna rzecz, która nie została tu skradziona, ani zniszczona ludzką ręką. Osoby, które mają ochotę obejrzeć od wewnątrz to miejsce radzimy uważać, ze względu na bardzo zniszczony dach, który grozi zawaleniem.