Na Rysach doszło do groźnego wypadku. Gdyby nie kask, turystka prawdopodobnie by nie przeżyła. Została uderzona w głowę rakiem spadającego mężczyzny.
W czwartek 11 maja Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe trzykrotnie wyruszało na Rysy, udzielając pomocy.
Jednym z przypadków był ratunek mężczyzny, który prawdopodobnie potknął się, spadł bowiem 400 metrów z okolic Przełączki. TOPR o wypadku zawiadomiła jego partnerka. Ratownicy wykorzystali w akcji ratunkowej śmigłowiec. Mężczyzna przeżył upadek, aczkolwiek doznał ogólnych potłuczeń oraz obrażenia głowy. Został przetransportowany do szpitala. TOPR zgłoszenie otrzymał o godz. 13.32.
Prawie dwie godziny później ratownicy znowu wyruszyli na Rysy, aby pomóc kobiecie z obrażeniami głowy. Na miejscu okazało się, że została ona uderzona z ogromną siłą przez spadającego wcześniej mężczyznę. Jednak mimo złego stanu postanowiła wraz z partnerem samodzielnie zejść z góry. Niestety, samopoczucie jej na to nie pozwoliło i postanowili wezwać pomoc. Na szczęście kobieta podczas wypadku miała na głowie kask wspinaczkowy. Inaczej mogło się to zakończyć tragicznie. Spadający mężczyzna uderzył ją bowiem w tę część ciała rakiem (!). Po wstępnym badaniu przez ratowników okazało się, że turystka ma nie tylko niewielką ranę ciętą, ale prawdopodobnie wstrząśnienie mózgu. Dodatkowo oprócz głowy odczuwała silny ból pleców.