Pogoda podczas tegorocznego, długiego weekendu sierpniowego w górach dopisała. Turystów na szlakach nie brakowało. Tłumy nikogo nie zrażały. O to podsumowanie ostatnich dni w górach.
Pogoda w ostatni długi weekend sierpniowy dopisała. Wzmożony ruch turystyczny w górach to stwierdzenie mało obrazujące to, co się działo na popularnych szlakach. Wizyta na szczycie Kasprowego „kosztowała” wędrowców 4 godziny czekania w kolejce. Nie lepiej było na słowackim szlaku wiodącym na Rysy, gdzie turyści siadali jeden przy drugim i odpoczywali nawet po kilkanaście minut, zanim zrobili kilka kroków do przodu. Jak stwierdził pan Mateusz, który opublikował w SM film ukazujący realia. „Jak towar pierwsza klasa to poczekać można”. Pod jego postem zamieszczono sporo komentarzy, które potwierdziły tę sytuację. Były też takie, które porównywały współczesne czasy na szlakach i te sprzed kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu lat wstecz „Pierwszy raz na Rysy wchodziłem w 2002 roku. Na górze jak i po drodze spotykało się innego turystę co jakiś czas ,zupełnie inny klimat i kultura” – skomentował pan Mariusz.
Również Orla Perć cieszyła się w ostatnich dniach dużą popularnością. Ogromne kolejki nikogo tu nie dziwiły. W Morskim Oku zaś trudno było nawet twarz przemyć wodą. W Karkonoszach temperatura na Śnieżce sięgnęła niewiele ponad 16 stopni, co tym bardziej zachęciło turystów do wspięcia się na nią. Liczyli zapewne na to, że się ochłodzą. Cóż, słońce świeciło tam mocno, że odczuwalna temperatura była wyższa. Ciut lepiej było w Pieninach oraz Bieszczadach, ale i w tych pasmach górskich na brak turystów miejscowi przedsiębiorcy nie mogli narzekać.
Warto też wspomnieć, że osoby, które nie zarezerwowały wcześniej miejsc postojowych na parkingach miały graniczące z cudem możliwości pozostawienia auta blisko szlaków. Parkingi „pękały w szwach”.
Jak podało TOPR, od 11 do 16 maja ich ratownicy pomogli aż 56 osobom. Przeważały urazy kończyn dolnych, osłabienie i odwodnienie. Niestety, koniecznością było w kilku przypadkach dotarcie do poszkodowanych drogą lotniczą. Śmigłowiec podrywano m.in. do turysty, którego trzeba było ewakuować z północnej ściany Mięguszowieckiego Szczytu Wielkiego, do taternika w Dolinie Kieżmarskiej, turystki, która doznała obrażeń, spadając poniżej Przełęczy Krzyżne oraz kobiety z obrażeniami po upadku z roweru, podczas zjazdu z Murowańca do Brzezin.
W Sudetach Zachodnich w dniach 11-15 sierpnia, GOPR udzieliło pomocy 24 osobom. Do turystów z poważnymi urazami kończyn wychodzili również ratownicy w Bieszczadach i z sekcji Szczawnica.