W Patagonii trwa obecnie lato, z czego skwapliwie korzystają nasi rodacy, którzy pod koniec grudnia zameldowali się w El Chaltén. W ciągu ostatnich tygodni Michał Czech, Kuba Kokowski, Damian Bielecki i Paweł Zieliński działając w dwuosobowych zespołach zapisali na swoim koncie kilka prominentnych przejść.
W dniach 29-31 grudnia zespół Michał Czech – Kuba Kokowski zdobył Aguja de Poincenot od trudno dostępnej strony północnej wariantami drogi 40º Gruppo Ragni (6c, 700 m + 300 m na szczyt), klasycznie (1xRK, reszta OS). Na czwartym wyciągu zespół przypadkowo zboczył z drogi wytyczając pięć własnych wyciągów o trudnościach do 6c w bardzo dobrej jakości skale. O zmroku Michał i Kuba wrócili na właściwą drogę i zaliczyli mało wygodny biwak po 12 wyciągach wspinania.
Kolejnego dnia zespół rozpoczął wspinaczkę około godziny 8. Na wyciągu wycenionym za 6b Kuba zaliczył odpadnięcie w wyniku ukruszenia małych chwytów i stopni. Ten fragment został zrobiony klasycznie z miejsca no hand rest (styl RK). Było to miejsce boulderowe nie wymagające zakładania asekuracji w trudnościach. Wszystkie pozostałe wyciągi zostały poprowadzone w stylu OS.
Krótko przed godziną 13 Kuba i Michał zakończyli wspinanie drogą 40º Gruppo Ragni. Z tego miejsca zostało jeszcze około 300 metrów do szczytu (trawers i podejście na lotnej plus kilka zjazdów).
Równolegle w tym samym czasie Paweł Zieliński i Damian Bielecki wykorzystali okno pogodowe i przeszli piękną, długą drogę Chiaro di Luna (6b+, 750 m) na północnej ścianie Aguja Saint-Exupéry. Jak podaje Polski Himalaizm Sportowy, to dopiero trzecie przejście przez polski zespół tej wymagającej drogi, prowadzącej na sam szczyt strzelistej turni, wchodzącej w skład słynnego masywu Fitz Roy.
„Pomimo, iż uważana jest za „klasyka” była to dla nas bardzo poważna akcja, i już teraz mogę powiedzieć, że wspinanie w górach Patagonii jest dla mnie najbardziej wymagające i kompleksowe z jakim miałem do tej pory styczność. Żeby oddać tego mały obraz samo podejście pod ścianę to około 24 km z ciężkim plecakiem i ponad 2000 m przewyższenia (w tym m.in. lodowcami i stromymi parchami), a sama wycena drogi często tutaj nie za dużo mówi o powadze dróg.”
– tak skomentował przejście Paweł Zieliński
Zespół Zieliński – Bielecki postanowił pójść za ciosem i 10 stycznia nasi rodacy wyszli na biwak Piedra Negra, skąd udali się na Col Guillaumet z zamiarem przejścia drogi Piliar Rojo (7a, 450 m) na wschodniej ścianie Aguja Mermoz.
Pomimo bardzo obiecującego początku wspinaczki (dwa pierwsze wyciągi za 7a padły OS-em) na kolejnych zatrzymały ich lód w rysach, trudności techniczne oraz późna godzina. Jako że interesowało ich tylko przejście klasyczne, podjęli jedyną słuszną decyzję o odwrocie.
Umiejętność odpuszczania i świadomej rezygnacji, zwłaszcza gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo, jest bardzo ważnym aspektem działalności w górach. ? Na szczęście Paweł z Damianem wycof z Pilar Rojo powetowali sobie przechodząc w najczystszym stylu drogę Comesana – Fonrouge (6b+, 400 m) na pięknej turni Aguja Guillaumet (2580 m).
Niedługo później kolejne świetne przejście zaliczył duet Michał Czech – Kuba Kokowski. Tym razem wybór padł na Aguja Saint-Exupéry, którą zespół zdobył linią The Last Gringos Standing (6c+ OS, 550 m na Punta Cristina + 80 m na główny wierzchołek).
Jak relacjonuje dla PHS Michał Czech:
Z ostatnim oknem pogodowym wiązaliśmy duże nadzieje. Na 3 dni przed jego rozpoczęciem prognozy wskazywały nawet 8 dni dobrej, bezwietrznej pogody. Od tego momentu okno zaczęło się szybko kurczyć i ostatecznie trwało niewiele ponad 2 doby. Przy każdej zmianie prognozy zmienialiśmy cel na bardziej realistyczny. Zdecydowaliśmy się pójść na ciężko, ze sprzętem biwakowym na Aguja Saint Exupery drogą „The Last Gringos Standing” i w przypadku dobrego tempa i dobrej pogody pójść dalej granią na Aguja Rafael Juarez.
Drogę pokonywaliśmy sprawnie, jednak nasze tempo spowolnił inny zespół, duża ilość trudnych fizycznie wyciągów o wycenach trudnych jak w Yosemitach i konieczność holowania wora. O 21 zdecydowaliśmy się zabiwakować dwa wyciągi pod szczytem Punta Cristina. O 11 rano zdobyliśmy główny wierzchołek i zdecydowaliśmy się przerwać wspinanie i zjechać na dół linią zjazdową drogi Chiaro di Luna, żeby uniknąć ryzyka zjazdów w silnym wietrze.
Drogę bardzo polecamy. Wszystkie wyciągi, nie licząc pierwszego wyciągu oraz wyciągu trawersującego kruchą czarną dajkę, miały świetnej jakości skałę. Jak zwykle w Patagonii długość drogi wydała się nam zaniżona. Droga okazała się być wyposażona w linię zjazdową i optymalnie byłoby iść na nią na lekko (kończąc wspinanie na Punta Cristina, wtedy nie wchodzimy jednak na główny wierzchołek) po zostawieniu raków i butów pod ścianą.
Jak więc widzicie, nasi rodacy wrócą z Patagonii z całkiem pokaźnym bagażem nie tylko klasowych przejść, ale również pięknych wspomnień – oj będą mieli sporo do opowiedzenia jak już zameldują się z powrotem w kraju! 😉
Źródło: Polski Himalaizm Sportowy