„Taki jak ty, zniszczył moje dzieciństwo, zrobił rany na całe życie (…) Chcesz ryzykować(…) idź. Ale nie wzywaj pomocy” – pisze w mediach społecznościowych córka ratownika TOPR.
W ostatnich dniach, w Tatrach, ogłoszona była lawinowa 4. To najwyższy, ostatni stopień zagrożenia lawinowego. Zamknięto również cały obszar Tatr dla turystów. Nie powstrzymało to jednak śmiałków do zdobywania szczytów. Głupota, chęć rywalizacji, celebryctwa, nieistotne. Istotne jest to, że narażali nie tylko własne życie, ale też życie ratowników TOPR. Też albo i przede wszystkim, bowiem, jak słusznie zauważyła Anna Wesołowska, córka ratownika TOPR, każdy niech robi ze swoim życiem, co chce, ale nie z życiem innych ludzi.
Kobieta na jednym z górskich profili w mediach zamieściła bardzo poruszający, gniewny wpis. Sięgając do historii jej życia, miała do tego pełne prawo. Jest jedną z nielicznych osób, które dosadnie wyraziły swoje zdanie na temat śmiałków, którzy igrają w górach z życiem. Anna Wesołowska jest bowiem córką Marka „Mai” Łabunowicza. Mężczyzna był ratownikiem TOPR, zginął 22 lata temu, pod lawiną w akcji ratunkowej pod Szpiglasową Przełęczą. Według kobiety ratownicy górscy, podczas lawinowej czwórki i zamknięcia szlaków powinni mieć wolne. Powinni spędzać ten czas ze swoimi rodzinami. Śmiałkowie, co zdecydują się łamać zakazy, niech idą w góry na własną odpowiedzialność. Niech ponoszą tego konsekwencje w postaci śmierci, ale sami. Niech nie narażają na nią innych.
„(…) Zamknięte szlaki. Chcesz ryzykować? Proszę bardzo – idź. Ale nie wzywaj pomocy! Jeśli idziesz, to na własną odpowiedzialność. Ponieś konsekwencje decyzji (…) Ale jak już idziesz – idź, tylko nie powinieneś liczyć, że ktoś po ciebie przyjdzie, chyba że na wiosnę po twoje ciało”.
Mamy nadzieję, że wpis i historia Anny Wesołowskiej oraz jej ojca Marka „Mai” Łabunowicza powstrzyma tych, co mimo lawinowej 4 postanawiają zdobywać górskie szczyty.
Marek Łabunowicz był ratownikiem TOPR. 30 grudnia zginął pod lawiną wraz z kolegą Bartkiem Olszańskim pod Szpiglasową Przełęczą. Tego dnia w Tatrach panował 3 stopień zagrożenia lawinowego. TOPR przestrzegało o możliwych ich zejściach. Odradzano wychodzenie w góry ze względu na duże prawdopodobieństwo wypadku. Mimo to trójka turystów z Pomorza nie posłuchała. Dwóch chłopaków i jedna dziewczyna udali się na górską wycieczkę w rejon Szpiglasowej Przełęczy. To im spora grupa ratowników poszła na pomoc. Dwoje z nich nie przeżyło tej wyprawy. Ze względu na warunki atmosferyczne, niemożliwością było skorzystanie przez TOPR z helikoptera. Podczas akcji ratowniczej, ośmiu ratowników przysypała lawina. Części z nich udało się samemu wydostać spod śniegu, jednego z nich odkopano i przywrócono mu parametry życiowe. Nie udało się to skutecznie w przypadku młodych ratowników, Marka i Bartka. Marek Łabunowicz miał w chwili wypadku 29 lat. Od 9 lat pełnił stanowisko ratownika ochotnika. Na swoim koncie miał udział w ponad 40 akcjach ratunkowych. Był także cenionym, podhalańskim muzykiem o wielkim talencie. W chwili śmierci Łabunowicza jego córka Anna miała tylko 3 lata.